Parafia Rzymskokatolicka Św. Michała Archanioła w Pawłowie k. Raciborza

Kancelaria parafialna
Czynna codziennie pół godziny po Mszy św. (oprócz sobót, niedziel i świąt).

Słowo na niedzielę

Obraz z kamery na żywo 24h

 

MILENA KINDZIUK
A więc zmartwychwstał

'a_puscikowska.png'
Milena Kindziuk

W jednym z wywiadów Ernest Bryll wyznał mi, że Julian Przyboś powiedział mu kiedyś, że nigdy nie będzie… poetą! Wszystko zaczęło się od tego, że redakcja „Przeglądu Kulturalnego”, wbrew Przybosiowi, opublikowała wiersze Brylla. A że Przyboś był z natury dosyć gwałtowny, wpadł w szał. Po dwóch latach przyjechał do Brylla i przyznał, że się pomylił.

Ernest Bryll, chociaż wykonywał różne zawody, zostanie zapamiętany przede wszystkim jako wybitny poeta XX i XXI wieku. Był, jak mówił o sobie: „poetą osadzonym w polskości, w literaturze, języku, obyczaju”, a więc nie mógł się „nie odnosić do spraw religijnych”. Pisał o Bogu, „który chce być naszym Bratem”, który „nie udawał człowieka, podobnie jak nie udawał dziecka, narodzenia, śmierci”. W jego poezji sporo jest krzyża. „Ale nie chciałbym, by rozumiano, że adoruję krzyż jako znak cierpienia” – tłumaczył. Rozróżniał w życiu kłopoty i momenty tragiczne. „To bowiem, co mi się może wydawać krzyżem, dla innych byłoby być może szczęśliwym życiem. Krzyż pojmuję jako umiejętność pozytywnej walki. Bo życie jest walką, którą mamy wygrywać”.

Bryll tworzył w swym domu na warszawskim Mokotowie, gdzie przed wejściem wisiała tabliczka z napisem: „Uwaga, dobry pies!”. Pisał na starej maszynie, która stała na stylowym biurku, obok gdańskiej szafy z książkami. „ Gdybym pisał na komputerze, miałbym złudne wrażenie, że coś udoskonaliłem. Tymczasem poezja jest szukaniem adekwatnego słowa na określenie rzeczy i stanów” – wyjaśniał. Dlatego lubił też pisać ręcznie, chętnie używał ołówka, bo wtedy łatwiej jest kreślić. Za natchnienie służyła mu stara grusza, która zaglądała w okno. Ale nie pisał pod natchnieniem, jak twierdził.

Często modlił się za dusze czyśćcowe. Gdy przekonywał, że odczuwa kontakt ze zmarłymi, zapytałam go, czy tylko z bliskimi. „Nie tylko” – odparł. „Jest to raczej koleżeństwo niemożliwe do zerwania. Bo w życiu raz jedni są bliscy, raz inni. Człowiek w gruncie rzeczy jest coraz bardziej samotny. Często ludzie żywi stają się dla nas nieosiągalni, obcy, uciekają nie wiadomo dokąd, nie mogą się odnaleźć. Natomiast umarli są z nami cały czas. Dbają o nas, ale my musimy też dbać o nich – modląc się za nich”.

W jednym z wierszy pisał: „ Jeśli chcesz, Bryllu, jutro będzie Zmartwychwstanie”. Precyzował później: „Śmierć jest początkiem zmartwychwstania”.

A więc zmartwychwstał.

Zobacz także

powrót

W serwisie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej informacji w polityce prywatności.

×