Ato się papież Belgom naraził. W czasie niedawnej wizyty w tym kraju Franciszek nazwał legalizację aborcji „zbrodniczym prawem”, a później – odpowiadając belgijskiej dziennikarce podczas konferencji prasowej w samolocie – stwierdził, że aborcja jest zabójstwem człowieka, zaś lekarze, którzy trudnią się tym procederem, to „płatni mordercy”.
Belgijscy parlamentarzyści się wściekli. Słowa papieża uznali za prowokację, tym bardziej że mówił o aborcji akurat w najświętszym dla Belgów czasie: w Światowy Dzień Prawa do Aborcji. Ponieważ zaś trwa tam właśnie debata nad kolejnym poszerzeniem rzeczonego prawa – tym razem do 18 tygodnia ciąży – więc deputowani uznali to za mieszanie się papieża w wewnętrzne sprawy kraju. Parlamentarzystów zbulwersowały też głoszone przez papieża, jak się wyrazili, „najbardziej zacofane i patriarchalne poglądy na temat kobiet”. Poszło o to, że podczas wystąpienia na Katolickim Uniwersytecie w Lowanium Franciszek zauważył, że „kobieta w Ludzie Bożym jest córką, siostrą, matką”, a potem stwierdził, iż „kobieta jest płodnym przyjęciem, troską, życiodajnym poświęceniem”. Powiedział też, że „jest źle, gdy kobieta chce być mężczyzną: nie, ona jest kobietą”.
Premier De Croo po wizycie oznajmił, że „to, co się wydarzyło, jest niedopuszczalne” i wezwał nuncjusza apostolskiego w Belgii na dywanik. Oburzenie słowami papieża podziela oczywiście większość społeczeństwa belgijskiego.
Rodzi się pytanie, co ci ludzie sobie wyobrażali? Spodziewali się, że usłyszą ten sam słuszniacki bełkot, który sami głoszą, czyli o prawie człowieka do wszystkiego, co mu przyjdzie na myśl?
Cała ta sytuacja pokazuje koszmarne efekty ewolucji mentalności społeczeństwa, które zrywa z chrześcijaństwem godnym swej nazwy. Zachwyt nad sobą, nad swoją zamożnością, nad rzekomo świetnie funkcjonującą demokracją zaprowadził tych ludzi do zatracenia moralnej wrażliwości. W konsekwencji mamy społeczeństwo złożone z osób miłych, uprzejmych i eleganckich – aż do czasu, gdy ktoś zasugeruje im, co naprawdę robią. Wtedy wpadają w furię.
A przecież papież powiedział banalną prawdę, że robiąc aborcję, zabija się człowieka, zaś ten, kto trudni się takim procederem, jest płatnym mordercą. To całkiem proste, ale właśnie dlatego nie wolno o tym mówić. Ten potworny gmach zbrodni został obłożony różowym perfumowanym pluszem, którego kolejne coraz grubsze warstwy mają zneutralizować wydobywający się spod spodu fetor śmierci. Ten plusz to ględzenie o dobru kobiet, a coraz częściej „osób z macicą”, których podstawowym przywilejem jest możliwość uniknięcia macierzyństwa. W tej narracji nie ma kobiecości i męskości, jest jakaś bezkształtna masa osobników nijakich i donikąd zmierzających.
Papież tylko delikatnie napomknął o tym, jaką drogą idą ci ludzie. Od tego jest papieżem. Nawet nie musiał wspominać, co jest na jej końcu. Oni to przeczuwają – dlatego się wściekli.
KRÓTKO:
Zamiast krzyża
Władze Chin kontynuują usuwanie krzyży i wizerunków świętych z katolickich kościołów, a w ich miejsce wstawiają portrety przywódcy, Xi Jinpinga. Dzieje się to w ramach „sinizacji religii”, która podobno polega na przystosowywaniu ich do chińskiej kultury. W rzeczywistości jest to podporządkowywanie religii ideologii marksistowskiej, wyznawanej przez rządzącą Chinami partię. Komuniści chińscy dążą także do oderwania tamtejszych katolików od papieża. Oporni trafiają do więzień na czas nieokreślony, bez odpowiedniego procesu. No patrzcie ludzie, ile jeszcze pracy czeka nasze władze. U nas w stolicy to trudno zastąpić krzyż nawet portretem Rafała Trzaskowskiego.
Mowa słuszna
Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił przywódczynie Strajku Kobiet: Martę Lempart, Klementynę Suchanow i Agnieszkę Czerederecką-Fabin. Panie były oskarżone o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego w czasie tzw. czarnych protestów w 2020 r. Marta Lempart ponadto odpowiadała za znieważenie policjantów przez ich oplucie, użycie wobec nich wulgaryzmów i publiczne pochwalanie przestępstw (m.in. nawoływała do wchodzenia do kościołów i niszczenia fasad budynków kościelnych). Sąd uznał, że przestępstwa nie było. No pewnie, bo osławiona „mowa nienawiści” nie zależy od tego, co się mówi, ale kto mówi.